(według książki K. Makuszyńskiego "O dwóch takich co ukradli księżyc")
Na scenie: Dziennikarz oraz Jacek i Placek jako biznesmeni. Ubrani w garnitury, w rękach nesesery lub laptopy. W tle – podwyższenie z miejscami do siedzenia, udrapowane i nakryte materiałem.
Dziennikarz: - Witam sławnych podróżników. A cóż to? Panowie teraz pracują? W jakiej branży? Jacek – Jesteśmy przedstawicielami firny promującej dzieła Kornela Makuszyńskiego. Placek – Przecież nikt lepiej od nas nie potrafi o nich opowiadać. Jacek – Chcemy, aby wszystkie dzieci poznały nasze przygody. Dzienikarz – To wspaniała myśl. Ciekawe jestem tylko, w jaki sposób chcecie to zrobić? Jacek- Korzystając z komputera przywołamy teraz postacie z naszej przeszłości, żebyście mogli zobaczyć kogo poznaliśmy w czasie naszej ucieczki z domu. ( zaczyna coś pisać na laptopie) Dziennikarz – Ucieczki z domu? To panowie kiedyś uciekli z domu? Placek - Niestety tak, ale to właśnie pomogło nam stać się mądrymi ludźmi. Jacek – zaczęło się od tego, że uciekliśmy od naszej mamy.
Na scenę wchodzi Matka. Ubrana w strój gospodyni domowej, na ramionach chustka. Lekko zgarbiona. Wolnym krokiem podchodzi do chłopców. Matka – Tak, tak, kochani. A jeszcze do tego zabraliście mi ostatni bochenek chleba, ale serce matczyne wam wybaczyło. Jestem teraz szczęśliwa, bo mam moich synów przy sobie.
Chłopcy usadzają Matkę na krzesełku lub podwyższeniu. Dziennikarz – To prawdziwe szczęście, że wrócili do domu, ale jak do tego doszło? Jacek- Najpierw był kruk .....
Na scenę wlatuje Kruk. Kruk – Chciałem wam wydziobać oczy i wyjąć serce, za to, co zrobiliście waszej Matce. Widziałem, jak zabraliście jej chleb, ale ponieważ Matka modliła się za was – darowałem wam życie. Jacek (ze spuszczoną głową, jakby z wyrzutem do siebie samego) – Nawet węże nie chciały nas zabić . Placek – Powiedziały , że jesteśmy ich braćmi !
Na scenę, powoli, krokiem lekko kołyszącym się wchodzi Duch Osła Patałłacha. Patałłach – Ale mnie ...... przechytrzyliście. Zawsze myślałem, że jestem mądrym filozofem, a tu dwóch chłopców pokazało mi, jak można patrzeć do tyłu. Szkoda tylko, że później zrobiono ze mnie w pewnym mieście wędliny i dziś tylko mój duch wędruje po świecie. Jacek ( śmiejąc się)– Ale dobre były te kiełbasy! Patałłach – Znaleźliście ten kraj gdzie nie trzeba pracować?
Do rozmówców dochodzi Staruszek, a z nim Mrówka, Pszczoła. Staruszek - Nie znaleźli, ale za to mieli krótkie spotkanie z mrówkami i z moim niedźwiedziem. Chcieli zabrać las, ten, który tak pięknie rośnie i wodę ze strumyka. Całe szczęście, że im się to nie udało. Mrówka (dumnie)– A nasze siostry mrówki srodze ich za to pokarały! Pszczoła – Nam też chcieli wykraść miód, ale w porę ich przepędziłyśmy tak, że długo jeszcze kurowali swoje rany.
Na scenę wchodzi Zbójca, prowadząc pod rękę swoją Matkę. Matka zbójcy – Tak naprawdę to są dobrzy chłopcy. Przynieśli mi drewno, abym mogła dalej palić ognisko na bagnach. Zbójca - Przemówili mi do rozumu i wróciłem do swojej matki. Po dziesięciu latach bycia zbójcą spotkałem znów swoją mamę.
Wchodzi Marysia, za nią wkracza Pelikan. Dziewczynka ubrana jest jak pasterka wiejska. Marysia – Ja też dotarłam do mojej mamy. Znalazłam ją aż w niebie. Teraz już jesteśmy razem. ( Przygląda się chłopcom) Ależ z was są przystojni chłopcy! Jacek – Marysiu! Ty widzisz! Marysia – Tak. Kiedy znalazłam się w niebie odzyskałam wzrok. Teraz już mogę patrzeć na cały świat. Placek – To wspaniale! A czy widziałaś wielkie jezioro, nad brzegami którego mieszkają bardzo żarłoczne pelikany? Marysia – Tak widziałam i nawet przyprowadziłam jednego ze sobą . Pelikan - Witaj Jacku! Witaj Placku! Będę zawsze waszym dłużnikiem za te ryby, które znaleźliśmy w jeziorze. Ja i moi rodacy zamieszkaliśmy nad jeziorem. Jest nas teraz dużo więcej.
Do gromadki wokół Jacka i Placka dołącza Złota kobieta, a za nią Olbrzym prowadzący Kozę. Za nimi wchodzi hrabia Mortadella. Złota kobieta – A ile robią hałasu! Słychać go nawet w naszym złotym mieście. Bo musicie wiedzieć, że po najeździe zbójców odbudowaliśmy miasto, ale teraz każdy kto prosi – otrzymuje od nas dar ze złota. Nie jesteśmy już tak samolubni jak dawniej. Olbrzym – Widzę, że wszyscy się zmienili. Nawet ja – Olbrzym stałem się łagodniejszy. Kiedy uciekliście z mojej niewoli chciałem schwytać kogoś nowego na wasze miejsce, ale zabraliście płachtę z tajemnym znakiem i od tego czasu moje serce zaczęło się zmieniać. Koza - Teraz już nie tylko nikogo nie zmuszamy do pracy, ale razem z Olbrzymem, jego córką założyliśmy hotel i przyjmujemy gości. Mortadella – Tobie to dobrze. Ja hrabia Mortadella jestem nadal dozorcą mostu i pobieram opłaty za przejazd przez rzekę. Ale dziwnym trafem nikt nie chce kupić mojej wspaniałej pomady na urodę. Może wy chcecie spróbować? (Wyciąga rękę z pudełkiem pomady w stronę chłopców) Placek – Nie! Nie! Nie! Dziękujemy! Jacek – Obdaruj raczej tą pomadą kogoś innego. My już jesteśmy dostatecznie piękni. Może pan Dziennikarz zechce spróbować tego wspaniałego specyfiku? Dziennikarz – Och nie! Dziękuję bardzo. Przypomniałem sobie, że mam bardzo ważną sprawę do załatwienia. Dziękuję za wywiad. Do zobaczenia na następnym spotkaniu z bohaterami książek K. Makuszyńskiego. (Ucieka ze sceny, a za nim podąża hrabia Mortadella.) Jacek - Do widzenia! Do zobaczenia! Szkoda, że już pobiegli, ale z wami kochane dzieci możemy się jeszcze spotkać. Placek – Wystarczy, że zajrzycie do szkolnej biblioteki. Tam, wśród utworów Kornela Makuszyńskiego znajdziecie nasze przygody. Autor opisał je w książce "O dwóch takich, co ukradli Księżyc". Słucham? Pytacie, jaki Księżyc? Tego wam nie możemy zdradzić. Musicie sami o tym przeczytać. Jacek – Zapraszamy!
Wszystkie postaci wspólnie kłaniają się.
W miarę przybywania gości usadawiają się oni na podwyższeniu wokół Matki Jacka i Placka lub też tworzą tło dla głównych bohaterów i nowo przybyłych postaci. Na zakończenie wszyscy gromadzą się wokół Jacka i Placka.
Opracowała: Elżbieta Łągiewka |